Przejazdy. Przeprawy. Najmilszy duszy mej stan świadomości. Już nie tu, jeszcze nie tam. Zawieszeni w międzymiejscach, miedzyczasach. Słodka niewola podróży. in English Transits, passages, crossing. My soul’s beloved state of consciousness. No longer here, not yet there. Suspended in inbetweens … Continue reading
Author Archives: Katarzyna Tolwinska
Million dollar photo, czyli nadwątlone ego rewolwerowca
Kroczysz zdecydowanym acz niespiesznym krokiem. Zdecydowanym, bo jest gwatemalska noc ciemna i intuicyjnie czujesz, że dojdą do celu tylko najsilniejsi. Niespiesznym, bo ulice brukiem raczej fantazyjnie wyłożone. Masz zęby oraz jajka w torbiszczu z zakupami, jednym słowem odpowiedzialność jakaś jest. … Continue reading
Niemoralna propozycja, czyli ile jest wart Twój paszport
W lutym już go tu nie będzie – Wyjeżdżam, wyjeżdżam choćbym miał na dętce popłynąć! W lutym już mnie tu nie będzie – mówi podniesionym głosem. W oczach ma łzy, na ustach desperacki uśmiech. Ja gubię się we własnych emocjach. … Continue reading
Historia pewnej mielonki, czyli jak wróciłam do pisania
Na Kubie nie ma praktycznie nic¹. Pomijam czarny rynek (jest wszystko, poza oczywistym dla Obcego wejścia do tegoż) oraz sklepy na kartki (nadal właściwie po stronie “nic”). Sklepy dewizowe obiecują lśniącą szklaną witryną, szwadronem ochrony i chłodkiem klimatyzacji dużo więcej … Continue reading
Podróżowanie nauczyło mnie pokory wobec własnych przekonań [Wywiad]
Katarzyna Tołwińska, a raczej Kasia jalan jalan, bo od kiedy w 2009 roku wyruszyła w podróż, to jej imię.„Jalan jalan” znaczy podróżować, a ona sama mówi, że odwrotu od tego wyboru już nie ma. Kiedy w marcu tego roku została laureatką konkursu Dziennikarz Obywatelski 2013 Roku w kategorii Styl życia za swój blog „kASIA jalan jalan”, też była daleko od Polski. Continue reading
W eterze – audycje podróżnicze
Trzy audycje podróżnicze w których miałam przyjemność gościć. „Świat bez granic” i „Gdzie oczy poniosą”. Continue reading
Tymczasem w kraju, który nie zna barów [Listy z drogi]
Afganistan pochłonął mnie całą, a ja – przyznam uczciwie – z zachwytem dałam się porwać. Każda komórka ciała, każdy zmysł jest tutaj. Jest teraz. Próbuje zrozumieć to miejsce. Stagnację podszytą niewyobrażalnym wręcz wyostrzeniem wszystkich zmysłów, wiecznym napięciem ubranym w leniwe poobiednie drzemki. Continue reading
Dzień, w którym pękło mi serce [Listy z drogi]
Samotność w podróży to największy nieodkryty ląd jaki przyszło mi eksplorować. Sama nigdy nie przypuszczałam, że równolegle do odwiedzanych fizycznie krajów okaże się, że będę szła nieznaną mi zupełnie ścieżką … Continue reading
Święta racja [Listy z drogi]
W świecie idealnym wszyscy, bez względu na wiek, płeć i pochodzenie bylibyśmy wolni od cierpienia. Tylko to nie byłby już nasz świat, buddyjska Samsara. To byłoby nasze zachodnie Niebo, buddyjska Nirvana. Nirvana – miejsce czy stan, do którego osiągnięcia potrzebni są starszy nauczyciele odrodzeni w ciele małego chłopca. Continue reading
Historia Wściekłej Kaśki, czyli jak Kasia trzewiki reklamowała…
Najdroższa Moja Przyjaciółko, pragnę Ci donieść o przypadkach ostatnich dwóch godzin, gdyż nie ma co się kryć z czarną stroną charakteru oraz faktem, iż wścieklizna, która mnie czasem ogarnia rozum odejmując, nie opuściła mnie niczym sen złoty, a wręcz przeciwnie, podróżuje ze mną cały czas i dzisiejszego pięknego popołudnia pewien sprzedawca wypuścił ją na wolność Continue reading
Spokój sumienia one dollar only [Listy z drogi]
Obserwuję współczesnego potomka kolonialistów. Mądrzejszy, wyedukowany, lepszy, ze współczuciem w oku i wzdrygnięciem delikatnych nerwów rzuci kilka groszy „tym biednym ludziom”. Nie patrząc w oczy, nie dotykając, prawie zasłaniając usta chusteczką. Gdzie tu jest dobroczynność? Gdzie pomoc? Continue reading
Mama [Gallery]
Galerię Matek Azji dedykuję mojej Mamie. Kobiecie Niezwykłej. 26 maja, Dzień Matki, Osz, Kirgistan Galeria w pół zdjęcia, na przekór kirgiskim łączom. CDN. This gallery of Asian Mothers was inspired by the Mother’s Day in Poland and is dedicated to the … Continue reading