Afganistan pochłonął mnie całą, a ja – przyznam uczciwie – z zachwytem dałam się porwać. Każda komórka ciała, każdy zmysł jest tutaj. Jest teraz. Próbuje zrozumieć to miejsce. Stagnację podszytą niewyobrażalnym wręcz wyostrzeniem wszystkich zmysłów, wiecznym napięciem ubranym w leniwe poobiednie drzemki. Continue reading
Category Archives: Series
Dzień, w którym pękło mi serce [Listy z drogi]
Samotność w podróży to największy nieodkryty ląd jaki przyszło mi eksplorować. Sama nigdy nie przypuszczałam, że równolegle do odwiedzanych fizycznie krajów okaże się, że będę szła nieznaną mi zupełnie ścieżką … Continue reading
Święta racja [Listy z drogi]
W świecie idealnym wszyscy, bez względu na wiek, płeć i pochodzenie bylibyśmy wolni od cierpienia. Tylko to nie byłby już nasz świat, buddyjska Samsara. To byłoby nasze zachodnie Niebo, buddyjska Nirvana. Nirvana – miejsce czy stan, do którego osiągnięcia potrzebni są starszy nauczyciele odrodzeni w ciele małego chłopca. Continue reading
Historia Wściekłej Kaśki, czyli jak Kasia trzewiki reklamowała…
Najdroższa Moja Przyjaciółko, pragnę Ci donieść o przypadkach ostatnich dwóch godzin, gdyż nie ma co się kryć z czarną stroną charakteru oraz faktem, iż wścieklizna, która mnie czasem ogarnia rozum odejmując, nie opuściła mnie niczym sen złoty, a wręcz przeciwnie, podróżuje ze mną cały czas i dzisiejszego pięknego popołudnia pewien sprzedawca wypuścił ją na wolność Continue reading
Spokój sumienia one dollar only [Listy z drogi]
Obserwuję współczesnego potomka kolonialistów. Mądrzejszy, wyedukowany, lepszy, ze współczuciem w oku i wzdrygnięciem delikatnych nerwów rzuci kilka groszy „tym biednym ludziom”. Nie patrząc w oczy, nie dotykając, prawie zasłaniając usta chusteczką. Gdzie tu jest dobroczynność? Gdzie pomoc? Continue reading
Za zakrętem [Listy z drogi]
Wedle wszelkiej logiki powinnam się bać. Bo podróżuję sama, bo w zdecydowanej większości po nieutartych ścieżkach, gdzie nie wiem, co mnie czeka i gdzie nikt nie czeka na mnie. Continue reading
Kogo Kasia w Birmie spotkała
Schroniłam się przed upałem w najbliższej restauracyjce. Schron to był raczej lichy. Co prawda słońce już nie paliło skóry, ale za to powietrze zgęstniało w bezokiennym wnętrzu w falującą zawiesinę. Podwieszone pod sufitem gigantyczne łopaty wiatraka bezskutecznie próbowały je mielić, … Continue reading
Carpe diem: Goście
Oto, jaki widok ukazał się dzisiaj moim świeżo umytym oczom. Miejsce akcji: Papua, Fak Fak, korytarz hotelu w którym jestem, poza szczurami, jedyną rezydentką. Gości ja tu nie powiem, przyjmuję tłumnie, kto żyw przychodzi mnie sobie obejrzeć, ale zazwyczaj towarzyszy … Continue reading
Kasia and The Living Creatures
So here I am, in the lovely little town in Papua, named less lovely Fak Fak. It’s scenically stretched on the hills, with it’s center settled at the sea shore. Narrow streets winding up and down steep … Continue reading