© Tomek Larek

Million dollar photo, czyli nadwątlone ego rewolwerowca

Kroczysz zdecydowanym acz niespiesznym krokiem. Zdecydowanym, bo jest gwatemalska noc ciemna i intuicyjnie czujesz, że dojdą do celu tylko najsilniejsi. Niespiesznym, bo ulice brukiem raczej fantazyjnie wyłożone. Masz zęby oraz jajka w torbiszczu z zakupami, jednym słowem odpowiedzialność jakaś jest. Torbiszcze z zakupami (wszyscy mamy swoje ułomności, ja mam taką, że wyskoczę w południe na targ i wracam dwa dni później, znam gorsze rysy na charakterze) w lewej dłoni, na prawym ramieniu torba z sakiewką oraz aparatem fotograficznym przykrytym przezornie jakimiś szpargałami (hmm, za autorytet w sprawie bezpieczeństwa w podroży raczej proszę mnie nie brać).

Ostatni skręt w nieznaną uliczkę jednak w połowie oddajesz walkowerem, zawijasz, idziesz w swoją. Twoja, w ciemnościach spowita, leci na łeb na szyję w dół, wiec balansujesz każdy krok na ugiętych kolanach. Kolana mają pamięć zaskakująco dobrą, gdyby jednak nie miały, to ostatni, bardziej beztroski marsz, mają na bordowo – fuksjowo wyryty na obliczach.

Nagle wierzchem powieki widzisz wyłaniającą się z ciemności postać. Postać kobieca, bosko puszysta w gwatemalskiej tradycyjnej spódnicy, z ogromnym koszem na głowie. Płynie środkiem ulicy.

Z naprzeciwka tejże nadjeżdża samochód. Oślepia Cię myśl, ba, wizja! przebłysk geniuszu!, że już za momencik, już za chwileczkę, postać wejdzie w zasięg reflektorów. Że te ją otoczą winietą światła, wykroją idealnie skontrastowaną sylwetkę, zamkną w jednym fenomenalnym obrazie, który koniecznie musisz uwiecznić.

Wiesz też, że aktywności fotograficzne masz obliczone na dwie wolne ręce. Ale ona tak pięknie wchodzi! I tak rzadki to widok! Nie uchylisz się, strzelisz! Rozstawiasz szeroko nogi, prawą ręką odpinasz torbę. Odrzucasz na boki szpargały, sypiesz nimi po bruku niczym śmiechem młodego dziewczęcia. Postać wchodzi w światła reflektorów. Jeeeezuuu, jęczysz. Nanosekundy wyślizgują Ci się z rąk. Wyginasz prawy nadgarstek w rozpaczliwej próbie uchwycenia aparatu. Torba ucieka na boki. Postać sunie nieuchronnie przez aurę światła. Obraz jest jeszcze piękniejszy niż sobie wyobrażałaś. Jeeezuuuu. Wierzgasz biodrem w przeciwna stronę niż napiera nadgarstek. Masz! Wyszarpujesz z torby. To znaczy wyszarpujesz w swoich myślach, bo torba unosi się wraz z aparatem. Postać jest już w pełni reflektorów, za sekundę zniknie z ich pola rażenia. Łokciem dociskasz torbę, wyszarpujesz ponownie, nadgarstek trzaska z hukiem (wiecie, że ręka od łokcia do nadgarstka się nie zgina? Słabo to jest zorganizowane…).
Masz w ręku aparat. Z zaślepką, niech ją szlag trafi! Zębami rwiesz zaślepkę, strzelasz w ostatnim momencie.
Kątem oka widząc, że ustawienia masz do bani.

Ale dalej już nie ma czego strzelać. Postać rozplynela sie jak sen złoty za samochodem. Ten ostatni sunie boleśnie niefotogeniczną bryłą w Twoim kierunku, acz to jest akurat Twoim ostatnim zamartwieniem. Niech on tylko arabeskę Twojej sylwetki z uwieszonymi pakunkami w łokciach i na biodrach złapie w światła. Jeśli tylko ma na tylnim siedzeniu rzuconą torbę z aparatem, na bank się rzuci wyciągać.

Wpis ten dedykuje samej sobie z nastroju “wiesz co, Kaśka, w ogóle się nie starasz”.

Czasami się staram.

∼ ℘ ∼

Morał:

› Zawsze wychodząc w określone warunki (noc, dzień, pora niczyja), ustaw sobie stosowne parametry w aparacie. Jako, iż jest to morał z gatunku tych, po których dzieci ostentacyjnie wychodzą zniesmaczone nierealnie idiotycznym oczekiwaniem morału, alternatywnie, zawsze kończąc robić zdjęcia ustaw na automat.

› Daj sobie spokój z zaślepką. Szczerze mówiąc, generalnie zaślepki nie używam, ale najwyraźniej miałam jakiś dzień pt: “ogarnę trochę, też takie wszystko będę miała ładnie poorganizowane”. Takie dni należy odpędzać od siebie jak natrętną muchę, ubić czymś ciężkim lub zwalczyć w dowolny sposób zanim narobią nieodwracalnych szkód. Jedno z popularnych wcieleń takiej myśli to “zrobię porządek w plecaku”. O jezuuuu!

Podmorał (wymierzony (sic!) w fotografujących, zawężonych do tych z ambicjami)

Doradza się wyprowadzić mniemanie o własnej sprawności ze sfery wyobrażeń w świat realny. Jeśli (jako i ja) widujesz się często oczami wyobraźni, gdzieś zapewne w otchłani dzikiego lądu lub w rewolucyjnej zawierusze, oko w oko ze zdjęciem Twojego życia i w tym widzeniu wyciągasz aparat i strzelasz niczym Billy Kid, z gracją Rity Hayworth i refleksem, którego Bang Bang Club by pozazdrościł, zrób sobie uprzejmość i zrób próbę. Wszechświat tak ma, że jak się czegoś bardzo pragnie, to przyśle, choćby DHL-em. Lepiej być przygotowanym.

Wariacje w kwestii prób i ćwiczeń są nieskończone, ja jednakowoż skupię się tutaj na empirycznym doświadczeniu konieczności zajęcia się tematem. Jeśli przejdziesz tę próbę bezboleśnie, możesz spokojnie zamówić pizze i zapomnieć o temacie, jesteś gotowy.

Próba. Potrzebny będzie budzik, może być w telefonie, nawet w telefonie byłby najlepszy, bo to jemu będzie robione zdjęcie, a telefon, z tego co pamiętam, ładnie ożywa jak budzi. Zanim cokolwiek zrobisz, sprawdź jaki ma dźwięk (lub ile razy dzwoni) w piątej sekundzie (zapamiętaj). Piąta sekunda to jest TEN MOMENT. Twoja fotograficzna chwila prawdy.
Zarzuć swój sprzęt fotograficzny na siebie, tak jak go zwykle zarzucasz (nie oszukujemy, nie sprzątamy przegródek, nie oleimy zamków). Usuń ostre przedmioty z okolicy, nie włączaj w próbę niewiniątek. Ustaw budzik gdzieś na stole czy półce, ekranem do siebie, acz w bezpiecznej odległości. Nastaw budzenie na za 3 minuty. Jesteśmy prawie gotowi. Teraz stań naprzeciwko, przywiąż sobie lewą rękę do krzesła lub kaloryfera. Poproś domownika by zgasił światło. Pierwszy dźwięk budzika symuluje myśl i stymuluje czyny. Piąta sekunda dzwonienia, to był ten moment po którym zdjęcia już nie ma.

No. A ustawienia na automat zmieniłeś?

Pudło
Pudło, czyli zdjęcie jakem je zrobiła
Ciemnia wyobraźni, czyli zdjęcie, które przegapiłam.
Ciemnia wyobraźni, czyli zdjęcie, które przegapiłam.

P.S. Jeśli sądzisz, iż w sprawie “Jezu” nadużywam, zapraszam do Gwatemali.

Ilustracja u wezgłowia wpisu: Wyrwy w talencie autorki nadrabia godnie portet rzeczonej pędzla Tomka Larka. Polecam wszystko co wychodzi spod tegoż, acz szczególnie namawiam do zajrzenia w komiks o podróży. Najbardziej zmyślny pędzel jaki znam i dwie najpiękniejsze głowy które za nim stoją.

5 Comments

    • Querida! Agradezco mucho tu fe en mi, pero debo decir que toda via me falta mucho para escribir en español…. En otro lado, el mundo latino me ha cambiado, jaja…ya no pienso en ingles, ni tengo ganas para traducir. Pero, como resulto de un deseo cual leo en tu pregunta, me voy ver que puedo hacer. No puedo tirar ningunas promesas, pero…

  1. Oj, Kasiu! Wiesz ile razy przegapilem zdjecie za milion baksow?! Gdy ostrosci nie ustawilem poprawnie a przed oczami rozpadala mi sie asteroida wchodzaca w atmosfere ziemska, a Szkocja sprezentowala mi jedna z ladniejszych zatok jako tlo? Z kazdej podrozy gdy wracam od razu chce poprawic wszystkie ujecia, kazdy dzien i moment podrozy. Nie jestem zadowolony z zadnego zdejcia. Mam gigabajty pieknych zdjec, ktorych nikomu nie pokaze bo nie sa idealne. Ale kto o tym wie, ze nie sa idealne?! No kto?!
    Swego czasu kupilem album ze stykowkami mistrzow z Magnum. Byl to album pelny przecietnie poprawnych zdjec, rolek zwyklych zdjec. Czy wiesz, ze najbardziej znane zdjecie Che z cygarem jest jedynym, na ktorym sie nie usmiecha? Przez cala rolke sie chichra!
    Gdy wiesz jak wykonuje sie sztuczke, cala magia przestaje dzialac. Gdy zagladniesz do kuchni, jedzenie przestaje smakowac. Nie ma sensu zagladac za kulisy bo przedstawienie traci swa niesamowitosc.

    Fotografia to sztuka przegapien.
    Fotografia to sztuka pieknych i ulotnych przegapien.

    p.s. Tomkowe notatki przypominaja mi te z ponizszego zdjecia. Gdzie fotograf naniosl notatki dla osoby robiacej odbitki w ciemni. Kazde najbardziej znane zdjecie to uchwycony moment i dlugi czas poswiecony by ten moment uwypuklic.

    • Bartek, eh, miałam nie pisać pod wpływem (despedidę mi tu urządzono), aleś mnie chwycił za serce i to pewnie nie tam, gdzieś się spodziewał:) Raz, że miałam pisać do Ciebie akurat, ze tym razem może nie być tak łatwo przełknąć… Dwa, że zauważyłeś “ciemnię” (jako, żem dumna z tego pomysłu to pozowlę sobię sprostować, moja, nie Tomkowa, Tomkowy jest portret na górze wpisu). Nie próbuję nawet dociekać dlaczego, ale nieopisanie mnie cieszy jak ktoś zauwazy takie małe aluzyjki, które (niemałym nakładem pracy) czasem gdzieś zrobię:)

      Piękna historia z Che, nie znałam. Z cała resztą absolutnie się zgadzam. Pytanie tylko co z ta luką między wiarą w sztukę przegapień a Twoimi i moimi gigabajtami, których jeszcze nikt nie zobaczył…

      Ściskam Cię mocno. Piękny koniec dnia ześ mi ucznił, dziękuję!

  2. Kasiu, to ja bede sie staral za serce Cie chwytac nie za czesto co by dalej mialo sile bic i napedzac Twoje kolejne historie;) Przepraszam za omylke ale goraczke mialem gdy czytalem wpis i cos mi sie pokalapuckalo.

    z ta luka to niestety ciezka sprawa ale po kolei.

    Dla mnie fotorgrafia to wlasnie ten proces ciaglego udoskonalania, ciaglego wyciagania wnioskow i podejmowania kolejnych prob, a pozniej zaczynania od nowa. Nic mnie tak nie napedza jak zdjecia. Czasami musze sobie przypominac o oddychaniu, a robiac zdjecia zapominam o jedzeniu, zmeczeniu czy snie. Czasami sie zastnawiam czy to sam proces nie jest wazniejszy od jego efektu?

    Tak z ta fotografia jest, nie odpuszcza nikomu. Wszyscy nawet, najwieksi mistrzowie, maja tak samo. Dobre zdjecia trzeba przegapic, pozniej wyczekac, a w koncu wyprzedzic zmysly i pozwolic intuicji nacisnac sputst migawki by o tych pare mikrosekund wyprzedzic “decydujacy moment”. Zdazylo mi sie to doslownie pare razy na tych tysiace prob. Lecz kazda proba pozwala mi wejsc w zupelnie inny stan umyslu, ktory nie daje sie zastapic niczym innym. Czy znowu wazniejszy jest proces?

    A moze jest zupelnie na odwrot. Moze to jakis przewrazliwiony perfekcjonizm pod skora siedzi i blokuje wszystko to co od idealu odstaje. Moze za bardzo sie przejmujemy nasza dziejowa rola i ciagle myslimy, ze to co mamy do powiedzenia nie warte jest upublicznienia. A moze…. A moze to wszystko to tylko wymowki. nie lepiej robic zdjecia, pokazywac je innym,robic coraz lepsze zjedcia i tak do nieskonczonsci?

    p.s. trzeba nam robic to co serce podpowiada. Gdy zrobimy to szczerze i w zgodzie z soba zawsze znajda sie ludzie, ktorzy podobnie czuja i mysla. Chowanie pomyslow do szuflady to najgorsze rozwiazanie, bo gdy Ty sie wahasz ktos inny gorsza wersja Twojego pomyslu zachwyca swiat.

Leave a Reply

Your email address will not be published.
Required fields are marked:*

*