Scroll down for English
Zaczęło się od listu. Nie, zaczęło się od spotkania w Kuala Lumpur. Jednego z tych spotkań podróżników, kiedy siadacie do kolacji, a o świcie nadal macie sobie jeszcze wiele do powiedzenia. Przedziwna i uwodzicielska jest natura takich spotkań, kiedy obcy sobie ludzie prowadzą rozmowę często bardzo intymną, a potem ruszają dalej każdy w swoją stronę. Tak spotkałam Juliana. Kilka tygodni później otrzymałam do niego list, w którym pisał o spotkaniu z 85-letnim, „(…) ale nadal zaskakująco krzepkim i błyskotliwym (…)” pisarzem, który spędził życie podróżując i mieszkając na wyspach rozsianych po całym świecie. Owa barwna postać to Fred Bruemmer, autor „The Islands of Fate” („Wyspy Przeznaczenia” chyba byłoby najbliższym tłumaczeniem, chociaż ja osobiście wolę „Wyspy Opatrzności”). Zaintrygowana rzuciłam się do komputera, kliknęłam Amazon, zrobiłam pranie, wypiłam kawę, strona się załadowała, znalazłam książkę. Dwieście dwudziesta ósma strona otwiera rozdział XXI „Wyspa Świętych Łodzi – Lembata, Indonezja”.
„Ich łodzie są święte i, w ich wierzeniach, nieśmiertelne. Obiekt ich polowań jest olbrzymi i niebezpieczny. Łowcy wielorybów z Lamalery, odizolowanej wioski na niewielkiej wyspie Lembata, 1900 kilometrów na wschód od Dżakarty. Antycznymi łodziami o żółto-złotych żaglach z liści palmowych, przemierzają Morze Savu w poszukiwaniu wielorybów, diabłów morskich i gigantycznych rekinów. W palącym tropikalnym słońcu, muskularni, ciemnoskórzy mężczyźni z Lamalery stają do walki z ich ogromną i niebezpieczną zdobyczą z prostymi narzędziami w rękach, tak jak to robili ich przodkowie ponad siedemset lat temu”.
Przeczytałam ten fragment, odłożyłam na bok bajeranckie gogle motocyklowe, które właśnie czyściłam szykując się na wyprawę po Wietnamie i kupiłam bilet lotniczy do Indonezji.
In English
It stared with a letter. No, it started with a meeting in Kuala Lumpur. One of those travelers tete-a-tete when you sit for dinner and by the dawn you still have so much more to say. Bizzare and seductive is the nature of that meetings, when strangers lose sense of time in, often very intimate, conversations to soon part ways following their routes. That’s how I met Julian. Few weeks later I received a letter, in which I read about his meeting with 85 years old, „(…) but very surprisingly fit and sharp minded (…)”, writer, who spend his life traveling and living on islands all over the world. His name was Fred Bruemmer, the author of „The Islands of Fate”. Intrigued, I jumped onto Amazon, did laundry by the time it loaded and found the book. On the page 228, there it was, Chapter XXI „The Island of Sacred Boats -Lembata, Indonesia”.
„Their boats are sacred and, they believe, immortal. Their prey is gigantic and dangerous. They are the sea hunters of Lamalera, an isolated village on the tiny Indonesian island Lembata, 1900 kilometers (1.181 miles) due east of Jakarta. In boats of ancient design, with golden-yellow palm-leaf sails, they cruise the Savu Sea in search of whales, manta rays and giant sharks. Under the searing tropical sun, the lean, dark men of Lamalera pursue their huge and dangerous prey with simple weapons, as their ancestors have done for more than seven hundred years.”
I read that quote, put aside my super cool motorbike goggles I was cleaning for the expedition through Vietnam and booked the plane ticket to Indonesia.
this image is really stunning
Thank you, Florian. I greatly appreciate it!
It was the closest I’ve ever got to drowning my camera, but it was worth it.
Thank you again for taking time to let me know what you think!
Bardzo lubie te zdjecia
Maja spojrzenie dorosłego, doświadczonego człowieka!
Zdjęcia z raju. Ech…