Kroczysz zdecydowanym acz niespiesznym krokiem. Zdecydowanym, bo jest gwatemalska noc ciemna i intuicyjnie czujesz, że dojdą do celu tylko najsilniejsi. Niespiesznym, bo ulice brukiem raczej fantazyjnie wyłożone. Masz zęby oraz jajka w torbiszczu z zakupami, jednym słowem odpowiedzialność jakaś jest. … Continue reading
Category Archives: Dziennik/Diary
Niemoralna propozycja, czyli ile jest wart Twój paszport
W lutym już go tu nie będzie – Wyjeżdżam, wyjeżdżam choćbym miał na dętce popłynąć! W lutym już mnie tu nie będzie – mówi podniesionym głosem. W oczach ma łzy, na ustach desperacki uśmiech. Ja gubię się we własnych emocjach. … Continue reading
Historia pewnej mielonki, czyli jak wróciłam do pisania
Na Kubie nie ma praktycznie nic¹. Pomijam czarny rynek (jest wszystko, poza oczywistym dla Obcego wejścia do tegoż) oraz sklepy na kartki (nadal właściwie po stronie “nic”). Sklepy dewizowe obiecują lśniącą szklaną witryną, szwadronem ochrony i chłodkiem klimatyzacji dużo więcej … Continue reading
Historia Wściekłej Kaśki, czyli jak Kasia trzewiki reklamowała…
Najdroższa Moja Przyjaciółko, pragnę Ci donieść o przypadkach ostatnich dwóch godzin, gdyż nie ma co się kryć z czarną stroną charakteru oraz faktem, iż wścieklizna, która mnie czasem ogarnia rozum odejmując, nie opuściła mnie niczym sen złoty, a wręcz przeciwnie, podróżuje ze mną cały czas i dzisiejszego pięknego popołudnia pewien sprzedawca wypuścił ją na wolność Continue reading
Shangri-la, po trzecie… I’m not well
Po trzecie, zaniemogłam… Wyjeżdżając z Dali, 300 kilometrów wcześniej i 1200 metrów niżej, właścicielka mojego hotelu nie znoszącym sprzeciwu głosem wykrzyczała mi listę powodów…
I’m not well… Back in Dali, 300 kilometers away and 1200 meters lower, my landlady was convincing me in the rather authoritarian way that going to Shangri-la is an irrational idea … Continue reading
Shangri-la, po drugie… Mao
Po drugie, mój pierwszy wieczór w Shangri-la przyniósł jedną z najbardziej abstrakcyjnych rozmów, jakie ostatnimi czasy odbyłam. Dojechałam tak szczęśliwa ośmioma godzinami non-stop-kina-w-przedniej-szybie, że nic mi nie było straszne. Powoli zapadał zmrok, ale spojrzałam na mapę, 2 kilometry do starego … Continue reading
Shangri-la, Po pierwsze
Po pierwsze, pierwszy raz od ponad trzech lat widzę śnieg. W oddali, rozłożony jak panisko na strzelistych górach. Wziął mnie z zaskoczenia, zza zakrętu. Wypełnił przednią szybę autobusu w którym dochrapałam się honorowego miejsca obok kierowcy. Miejsce owo, pierwotnie fotel … Continue reading
Khone tekani… Iran
Imagine a box covered in the beautiful sapphire fabric with a golden pattern. Imagine two thousand photos in it….
Wyobraź sobie pudełko obite szafirową tkaniną, z plecionym złotą nitką w tym szafirze perskim wzorem. Wyobraź sobie dwa tysiące zdjęć mieszkających w tym pudełku… Continue reading
Komuno, wróć! / Trailer
Komunizm mnie intryguje. Po prawdzie to zaczął mnie intrygować z każdym kolejnym miesiącem w drodze. W podróży ciągle się przedstawiasz, opowiadasz o tym skąd jesteś, upraszczasz albo wchodzisz w zawiłe rozmowy, ale niezmiennie stajesz wobec definiowania swojego kraju i Ciebie … Continue reading
Whale shark / Trailer
Mam z rekinem wielorybim metafizyczną relację. Nie jest to relacja długa ani też obfita w spotkania. O istnieniu rekinów wielorybich, przyznam, nawet nie wiedziałam dwa lata temu. Ale kiedy już się pojawił w moim życiu, pojawił się magicznie.
I have a metaphysical relationship with a whale shark. It’s neither long nor intense. Continue reading
Kogo Kasia w Birmie spotkała
Schroniłam się przed upałem w najbliższej restauracyjce. Schron to był raczej lichy. Co prawda słońce już nie paliło skóry, ale za to powietrze zgęstniało w bezokiennym wnętrzu w falującą zawiesinę. Podwieszone pod sufitem gigantyczne łopaty wiatraka bezskutecznie próbowały je mielić, … Continue reading
Whale hunters of Lamalera /Trailer/ Łowcy wielorybów
Zaczęło się od listu. Nie, zaczęło się od spotkania w Kuala Lumpur. Jednego z tych spotkań podróżników, kiedy siadacie do kolacji, a o świcie nadal macie sobie jeszcze wiele do powiedzenia.
It stared with a letter. No, it started with a meeting in Kuala Lumpur. One of those travelers tete-a-tete when you sit for dinner and by the dawn you still have so much more to say. Continue reading