- Gorghaland, India
- Listening to the speeches
- Gorghaland fighters for independence
- Indian woman are more than just
- Break the chains! India
- Traditional skirts and obligatory red scarfs, Laos
- Hammer and sickle, Laos
- Morning gathering and singing, Laos
- Laos
- In the back alley, Kolkata
- My favorite coffee shop in Saigon
- Vietnam
- In the ally of ancient town, China
- Tibetan Plateau. One place when that flag is surely not welcomed
- …. and me. China
Galeria powstała na fali tekstu “Komuno, wróć!”
Słowo wyjaśnienia należy się fotografiom z Gorghaland, o którym w “Komuno, wróć!” jednego słowa nie ma. Nie bez powodu, bowiem Gorghaland to trochę inna historia. Inna, acz mam wrażenie często spotykana. Gorghland to region w północno-wschodnich Indiach (na granicy z dawnym Królestwem Sikkim), którego mieszkańcy domagają się utworzenia suwerennego stanu. Ich motywacją jest odmienność etniczna, językowa, kulturowa, nie poglądy ustrojowe. Ale jak to często bywa w walce o niepodległość najbardziej poręczne okazują się radykalne idee, ideologie sprzyjające rewolucji. Co by nie powiedzieć o komunizmie, to rewolucyjnego charakteru nie można mu odmówić. I tak demonstracja o suwerenność, w której utknęłam na dobre kilkanaście godzin, płonęła czerwienią flag.
też mam słabość do czerwonych flag w podróży 🙂
W Indiach (oprócz Kerali) ich natłok jest w Kalkucie, a pojedyncze widuje się też w nepalskim Kathmandu.
Żałuję, że nie dotarłam do Kathmandu. Niekoniecznie z powodu czerwonych flag:)
Kalkuta mnie zaskoczyła, przyznam… dziwny, acz czarowny w pewien sposób jest ten zestaw kolonialnych budynków z czerwonymi flagami…. Zdjęcie z chłopcem i grafiti na murze, jest właśnie z Kalkuty. Moje ukochane miasto w Indiach, tak swoją drogą.